Kiedyś nie myślałam, że sięgnę po bloga.
Że zacznę pisać.
Ale wiem, że to właśnie to. Ta anonimowość, ta świadomość, że w jakiś sposób nikt z was niebędzie wiedział, kim jestem i jaka jestem, pozwoli mi w końcu dostrzec tęczę po burzy.
A może nie.
Nie wiem.
Wiem, że blogi są niepopularne.
Ale wiem, że moja walka z depresją, alkoholizmem, mierzeniem się z metryczką DDA i byciem córką ojca, który kocha, ale jednak nie - to wyzwanie. Teraz mamy na to mądre nazwy. W czasach, kiedy byłam nastolatką, i wcześniej, dzieckiem, nie było nic. I to zostało, ta pustka. Ten brak nazw.
To mój pamiętnik. A przynajmniej mam nadzieję.
To moje oczyszczenie, z problemów, jakie noszę.
Nie liczę, że ktokolwiek się odniesie, trafi, że ten blog w ogóle pożyje w jakikolwiek sposób. niechcę wchodzić w socjale Nie chcę mieć nic wspólnego z FB, X/Twiterrem, Tik-tokiem czy Instagramem. Chcę być na tyle anonimowa, na ile mogę.
Bo to daje mi poczucie walki. Poczucie pamiętnika, czegoś, co będzie mnie wspierać, ale nie osądzać, jak cała reszta. Choć pewnie w końcu osądzi. Internet to świat publiczny. To miejsce, gdzie jesteśmy obdarci z tego, czym jesteśmy. A jesteśmy ludźmi.
Więc oto JA. Bez obrazka, bez wyjaśnienia.
...jestem.
Mogę być kimś z was, znajomym, ciotką, wujkiem, mogę mieć swój kryptonim. Swoje alterego. I jestem. Ze złamanym sercem, z depresją, z nieudanym związkiem i rodziną, która wcale nie jest tak spoko, jak można sądzić. Z psiedzkiem, bez szans na związek i prawdziwe dziecko.
Oto ja.
Wasza... Sumienie? Przędza...? Książka. O tak. To jest dobre. Bo kocham książki. Kocham je czytać, posiadać, mieć. A jednocześnie jestem... porzuconą ksiązką, zapomnianą, nieprzeczytaną.
Książka. To dobra nazwa. Bezpłciowa, bezosobowa. Choć nie obiecuję, że z czasem nie pojawią się rzeczy sugerujące, kim jestem.
Póki co, jestem Książką. Porzuconą. opuszczoną. Czasem trącaną przez innych, o ile ja ich trącę...
Ale o tym... dziś, ale później.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz